niedziela, 22 lutego 2015

EGIPT. Hej, żeglujże po Nilu!

Byłam, nareszcie byłam nad Nilem! Widziałam, pływałam PO, ale – zgodnie z zaleceniami mądrzejszych – nie kąpałam się W i nie piłam, żeby czegoś nie złapać. Mówi się, że jeśli ktoś łyknie wód Nilu, to na pewno powróci do Egiptu, lecz ja powrócę bez łykania roztworu ameby i wystawiania ciała na ataki genitalnych wirusów. Słowo!

Nil to jedna z najbardziej znanych rzek świata. Rzeka swego czasu święta. Rzeka przepływająca przez 11 krajów Afryki. Rzeka najdłuższa, jeśli zlekceważymy sygnały, iż tytuł ten należy się być może Amazonce. Około 7 tysięcy km wartkiego, głębokiego błękitu i 3 miliony km² dorzecza. Początek bierze… właściwie nie wiadomo dokładnie gdzie. Jego prawa (wschodnia) składowa, Nil Błękitny, rodzi się w etiopskim Jeziorze Tana. Składowa lewa, Nil Biały, wypływa z kenijsko-ugandyjsko-tanzańskiego Jeziora Wiktorii. Trzeba jednak mieć na uwadze, że część geografów za początkowy odcinek Nilu Białego bierze wpływającą do Jeziora Wiktorii rzekę o nazwie Kagera, która powstaje z połączenia rzek Nyawarongu i Ruvuvu, a te z kolei… No cóż. Większość opracowań podaje długość Nilu jako 6695 km i tego się tutaj trzymajmy.

Nil w Luksorze o zachodzie słońca
Nil można podzielić wzdłuż na 3 odcinki: Nil Górny (do pierwszej tamy), Nil Dolny oraz Deltę Nilu, jedną z największych delt świata, zaczynającą się już na przedmieściach Kairu. Znane już od czasów starożytności pojęcie Dolny Egipt (oznaczające odrębne od pustynnego Górnego Egiptu państwo) obejmowało właśnie tereny znajdujące się w delcie Nilu, a jednocześnie w strefie klimatu śródziemnomorskiego.

Delta Nilu z satelity
Nie mniej słynne niż sam Nil i jego delta są Tamy Asuańskie. Pierwszą wybudowano w 1946 roku, lecz nie spełniła oczekiwań pomimo, iż była najpotężniejszą tamą świata. Dziś nazywana jest po prostu Tamą Asuańską. Druga natomiast, wzniesiona w latach 1960-71, nosi miano Wielkiej lub Wysokiej Tamy i radzi sobie z Nilem doskonale. W sfinansowaniu jej budowy miały wziąć udział Stany Zjednoczone, obiecując wraz z Wielką Brytanią wkład wysokości 270 milionów dolarów w zamian za aktywność Egiptu w rozwiązaniu konfliktu arabsko-izraelskiego. Egipski prezydent Naser wprawdzie deklarował oficjalnie neutralizm, nie chcąc przechylać się ani na stronę komunizmu, ani zachodniego imperializmu, w rzeczywistości jednak naiwnie sądził, iż uda mu się czerpać korzyści zarówno ze współpracy z USA, jak i z ZSRR. Gdy Stany odmówiły mu dostarczenia broni do walki z Izraelem, zwrócił się z tą samą prośbą do Związku Radzieckiego. Ku niedowierzaniu amerykańskiego rządu otrzymał oczekiwaną pomoc. W ten sposób zadzierzgnęła się przyjaźń pomiędzy Egiptem a Sowietami. Mało tego: Naser oficjalnie uznał Chińską Republikę Ludową, co spowodowało, iż Stany odstąpiły od swych szlachetnych zamiarów dofinansowania tamy. Za to Rosja poszła o krok dalej w manifestowaniu swej przyjaźni i wręczyła Egiptowi ponad miliard dolarów na tenże cel, jak również dostarczyła inżynierów i maszyny. Dzięki temu mamy do dziś w pobliżu tamy wieżę przyjaźni egipsko-radzieckiej, i to w kształcie kwiatu lotosu, co w Egipcie znaczy niemało, bowiem lotos jest rośliną narodową, dumą egipskich patriotów.
Pomnik (wieża) przyjaźni egipsko-radzieckiej niedaleko Wielkiej Tamy Asuańskiej
Lecz niezależnie od tego, kto budował, z kim, kiedy i za czyje środki, od czasu wzniesienia tam skończyły się problemy z powodziami i suszami. W Jeziorze Nasera woda jest czysta, ryb nie brakuje, zaś na Wielkiej Tamie działa duża elektrownia wodna. A pola uprawne w Dolinie Nilu, którym tamy odebrały spontaniczne nawadnianie podczas wylewów rzeki, zasila się w wodę za pomocą kanałów irygacyjnych. I szczęście kwitnie (oraz wydaje nasiona) wraz z trzciną cukrową, cytrusami, ziemniakami, pszenicą, soczewicą, ryżem i bawełną…   
     Zupełnie jednak nie rozumiem, dlaczego biura podróży oferujące zwiedzanie tam jako wycieczkę fakultatywną z Asuanu biorą za to aż 20 dolarów. Widoki z Wielkiej Tamy – z jednej strony na Nil przed mniejszą tamą, z drugiej na Jezioro Nasera - są ładne, ale bez przesady. Oko cieszą głównie z uwagi na piękną, lazurową barwę wody.

Widok w dół Nilu z Wielkiej Tamy Asuańskiej
Sama tama jest po prostu brzydka. Widnieje na niej zakaz fotografowania… z zoomem! To śmieszne. Czy zwykły śmiertelnik, nawet z zoomem 30x (a to już potężny zoom) może odkryć jakąś techniczną tajemnicę, której nie odkryło wcześniej CIA, albo NASA? Wrogowie już dawno wszystko obfotografowali z satelitów, samolotów, balonów, przez peryskopy i z kieszeni. A zakaz fotografowania z zoomem działa na turystów tak jak się należało spodziewać, czyli wszyscy ukradkiem zoomują i fotografują. Ja też – a oto rezultat (prawda, że fascynujący?):
Wielka Tama Asuańska... z zoomem.
Fascynująca jak starożytna świątynia: u góry jest nawet "pylon"!
Teraz z innej beczki. Czym pływa się po Nilu? I po co? Odpowiedź na to drugie pytanie jest prosta i natychmiastowa: Egipcjanie na tym zarabiają, a turyści zyskują, czyli mamy perpetuum mobile… Co do kwestii pierwszej, to tu już można zrobić wykład. Z brzegu na brzeg i wzdłuż rzeki można się przemieszczać różnie, statkiem typu pływający hotel, feluką lub łodzią motorową, a także – jeśli kto ma odwagę – „na krokodyla” czyli wpław (co z wyżej wspomnianych względów raczej nie kusi wielu). Lokalesi, zwłaszcza nieletni, korzystają też z gołych desek do surfowania, napędzanych małymi wiosełkami wyczarowanymi z odpadów. Podpływają nimi do feluk i motorówek z turystami, by dać głośne show śpiewane w nadziei na sowite wynagrodzenie.
Młodzi Nubijczycy oferują turystom na Nilu rozrywkę śpiewaną, podpływając do nich na starej desce surfingowej
Statków pływa mnóstwo, bowiem kilkudniowy rejs po Nilu, podczas którego zwiedza się najważniejsze starożytne świątynie, jest popularną i doprawdy przyjemną formą zwiedzania Egiptu. Standard pływających hoteli jest różny, od trzy- do pięciogwiazdkowego. Jednak nawet te trzygwiazdkowe są w porządku, bo chociaż kajuty są nie większe i niewiele czystsze niż kurnik, nie spędza się w nich zbyt wiele czasu. Do dyspozycji gości jest zwykle basen (nasz miał rozmiary oczka wodnego), bar oraz dwa górne pokłady, tzw. sundeck’i, z leżankami i stolikami. W styczniu po zachodzie słońca na takim sundeck’u jest co prawda chłodno, ale od czego są kurtki, skarpety, drinki i soczyste buziaki?

Statek na cumie w Asuanie
Na naszej wycieczce rejs trwał 5 dni, z tym, że statek miał jednodniowy postój w Asuanie i dwudniowy w Luksorze, tak więc płynięcia było nie za wiele. Za to płynęliśmy raz w dzień, raz w nocy. W ten sposób nieomal niezauważenie przebyliśmy z nurtem 200 km z górą, schodząc codziennie na ląd na zwiedzanie. Życie na pokładzie umilała nam przebogata dieta w postaci trzech posiłków typu bufet dziennie, w tym dwóch ciepłych, których nie waham się nazwać sutym obiadem, rozpoczynającym się licznymi przystawkami, a zakończonych licznymi deserami. Codzienne zjadanie potężnego śniadania i dwóch ogromnych obiadów miało swe skutki w postaci coraz gorszego dopasowania linii do spodni i niektórzy zaczęli już przemyśliwać nad zakupem nowej pary lub publicznym pokazywaniem się w dresie. O zredukowaniu porcji nikt nie wspominał, nikt też nie próbował cichutkiego wprowadzenia podobnego pomysłu w czyn. Co do mnie, miałam nawet pewnego razu dobrą wolę, lecz skończyło się jak zwykle, czyli stękaniem z przejedzenia. Jak widać, człowiek wcale nie ma mózgu lepiej rozwiniętego niż zwierzaki!

Na sundeck'u trzygwiazdkowca
Z ciekawostek na temat statków przedstawię fakt, iż po zacumowaniu jednego statku na nabrzeżu następne przycumowują się wprost do niego, gdyż wzdłuż brzegu wszystkie by się nie zmieściły. W ten sposób narasta równiutkie, statkowe „molo”. Mieszkańcy najdalszego statku wracając z miasta muszą przejść przez wszystkie pozostałe statki. I nam się to zdarzyło, a statków do przebycia było tyle, że choć starałam się skrupulatnie liczyć, straciłam rachubę i wyszło mi 11, 12 lub 13, co oznacza, że nasz statek był 12-ty, 13-ty lub 14-ty.

Luksor  - "jeden na drugiego, jeden na drugiego, jeden na drugiego wleźli"
Feluka pod Grobowcami Dostojników w Asuanie
Feluki to jeden z symboli Egiptu. Tak nazywają się używane w rejonie Morza Czerwonego łodzie z żaglami, jednym lub dwoma.Transport feluką na drugą stronę Nilu i z powrotem uchodzi za atrakcję turystyczną. Czy słusznie? Chyba tak. Żaglówka w pierwszej chwili nie budzi zaufania, być może przez odrapany kadłub i niespotykane w Europie pochylenie masztu, lecz płynie zadziwiająco szybko. Pomocnicy kapitana rozkładają przed turystami felukowy sklepik z kiepskim, trzeba powiedzieć, asortymentem – tandetną „afrykańską” biżuterią made in China albo zakurzonymi ziołami.

Motorówki wożące turystów i lokalesów po Nilu
Egipskie motorówki hałasują i niebosko śmierdzą spalinami, ale sprawna dostawa pasażerów na miejsce jest gwarantowana. Są przy tym kolorowe i miewają zabawne nazwy, jak np. „Yellow submarine” czy „Titanic”. Pasażerowie siadają na wyścielonych poduszkami ławach dookoła burt, po środku zaś znajduje się „salon” – wiklinowy fotel bądź dwa i stolik z popielniczką dla palaczy.
        
Przystań motorówek na zachodnim brzegu Nilu w Luksorze
Za podwózkę (podpływkę?) na drugi brzeg Nilu motorówką czy feluką trzeba zapłacić trochę więcej niż dolara, czy może dwa – tyle samo ile za godzinę przejażdżki dorożką. Przewoźnicy są tak chętni do pracy, że popłyną nawet z dwoma czy trzema pasażerami. Można się z nimi umówić także na dłuższą przejażdżkę (przepływkę?), wziąć jedzenie i urządzić sobie piknik na wodzie  - co z pewnością zrobimy następnym razem.

Et viva Nil! 

"Zajezdnia" feluk w Luksorze
   مرحبا

PS1. Osoby, które zauważyły, że NIL to skrót oznaczający Naczelną Izbę Lekarską zawiadamiam, iż Izba owa nie ma nic wspólnego z niniejszym postem.

PS1. Źródła informacji: przewodnicy wycieczki „Egipt – wzdłuż Nilu”; Praktyczny przewodnik – Egipt” (wyd. Pascal, 2003); „Aswan Dams” (http://en.wikipedia.org/).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz