środa, 31 grudnia 2014

Sylwestrowo (2014/15) – o Maroku

Dziś ostatni dzień roku.
W lutym byłam w Maroku,

w lipcu Litwa i Łotwa…
Wspominanie niech potrwa!

Co tu dużo mówić – podróżniczym przebojem roku było południowe Maroko. Choć to kraj afrykański, nie odczułam tam (czarnej) magii Afryki. Zero Murzynów, zero szamanów, zero żyraf i hipopotamów. To zupełnie inna Afryka – Maghreb, pełen ludzi w turbanach, wielbłądów, kwadratowych minaretów i ognistych kolorów skał. Miałam wrażenie, że zanurzyłam się w baśni, chociaż rzeczywistość w postaci namolnych sprzedawców i dzieciaków usiłujących wyżebrać choćby jednego dirhama dawała o sobie znać co krok.

Czego nigdy nie zapomnę? 

Buńczucznych palm na promenadzie w Agadirze...


… kolorowych gór Atlasu Wysokiego…

… kawiarnianych stolików w Agdz na chodniku, którego nie ma…

… drogi Tysiąca Kasb…


… chłopców, którzy omal nie pobili się o garść cukierków od turystów …


… mrocznej mediny w Marrakeszu… 


… oaz w Dolinie Draa…


… męskich szat z kapturami à la Ku-Klux-Klan… 


... handlu mięsem w Nkob…


… wszechobecnych mandarynek…


… lunchu w wiosce Tadart z krwawiącymi połciami za plecami…


… nieziemskiej, płonącej czerwienią kasby Ait-Ben-Haddou…


... zamglonego, pustynnego cmentarza o bardzo ziemskim zapachu rozkładu…


… i gongu na ergu Chebbi sygnalizującego, że herbatka Berberów już gotowa…


Do Maroka muszę wrócić. Czeka na mnie błękitny Szafszawan, port i medina w As-Sawirze, no i pełen ohydnych, garbarskich wyziewów Fez. Czekają też rezerwaty przyrody i parki narodowe… I mili, uśmiechnięci (choć nieco nachalni) ludzie.

Wznieśmy toast za piękne Maroko!




© oscillatoria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz